You are currently viewing Historia jednego, trafnego pytania.

Historia jednego, trafnego pytania.

Ta rozmowa kompletnie nam się nie kleiła. Gdy pierwszy raz w rozpaczy spojrzałem na zegarek po godzinie rozmowy, okazało się, że nie minęło jeszcze nawet 30 minut.

Starałem się patrzeć na to jak na ciekawe doświadczenie. No bo co motywuje człowieka do dobrowolnej rozmowy, który w momencie konfrontacji używa zdań pojedyńczych, a jego życie okazuje się być perfekcyjną sielanką?

Coś przeoczyliśmy. To tak nie działa. Myślę, że oboje o tym wiedzieliśmy. Siedzieliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy. Postanowiłem tak to zostawić. Poczekać, pozostać w stanie “nie wiem” i zobaczyć co się wydarzy.

– Jestem trudnym rozmówcą, prawda? – Zapytał nagle przerywając ciszę i dając powód do dalszej rozmowy
– Jak definiujesz “trudnego rozmówcę”? – odbiłem piłeczkę, licząc, że tym razem zagramy dłuższy mecz
– My, prawnicy, często zamykamy się w sobie. Na co dzień wiele mówimy w imieniu innych, więc kiedy przychodzi mówić o nas samych, to wolimy milczeć.

– Myślisz, że wszyscy prawnicy tak mają?
– Ja tak mam na pewno… – odpowiedział refleksyjnie
– Widzisz, to bardzo ciekawe co teraz powiedziałeś.
– Co masz na myśli?

– Wysłuchałem Twojej historii. Wszystko wydaje się w niej zgadzać. Myślą, która mi wciąż towarzyszy jest to, po co właściwie do mnie przyszedłeś? I kiedy teraz powiedziałeś, że “my”, mówiąc o sobie, zacząłem się zastanawiać, ile w tym wszystkim, co do tej pory powiedziałeś, było prawdy? A ile racjonalizacji i zasłaniania się ”ogółem”? Przepraszam, jeśli to pytanie jest dość prowokatywne, ale ustaliliśmy w kontrakcie, że komunikujemy otwarcie, a moja intuicja podpowiada mi te właśnie słowa. Powiedz mi proszę, czy kiedy tego słuchasz, myślisz, że idziemy w dobrą stronę?

– Cóż, bardzo…

Powiedział i zamilkł. Znowu zapadła dłuższa cisza, ale ta była już zupełnie inna. I choć znowu trwała nienaturalnie długo, każde kolejne uderzenie zegara zwiastowało nadchodzący przełom. Jego myśli musiały być bardzo rozbiegane, bo krążyły wraz jego wzrokiem po całym biurze, nieustannie zmieniając punkt koncentracji.

– O czym myślisz, kiedy milczysz? – Zapytałem, przerywając ciszę i jego rozbiegany wzrok, by pomóc mu poskładać pierwsze zdanie.
– To śmieszne… – powiedział, nieświadomie rozluźniając swoje ciało i rozlewając się swobodnie na krześle
– Powiedz.
– Wiesz co sobie pomyślałem? Że jestem jak czołg.
– Czołg? – Zapytałem nieco zaskoczony
– Tak. Ciężki, głośny i niedostępny.
– Nie brzmi to zbyt pochlebnie, szczerze mówiąc.
– To prawda.
– Po co o sobie tak myślisz?
– Słucham? – Zapytał zaskoczony, jakby właśnie obudził się z jakiegoś transu
– Powtórzę pytanie: Po co tak o sobie myślisz?

Bingo! Trafiłem w sedno. Kiedyś usłyszałem, że pytania “dlaczego” odnoszą się do problemów, a “po co” do rozwiązań. Nie wiem czy to empiryczny fakt, ale w tym przypadku ta prosta gra słów otworzyła zawleczkę mentalnego granatu oszałamiającego.

Klik, klik, boom! Dialogowy fullbloom!

Od tej chwili czas przyspieszył niczym roller caster. Było gęsto od mnogości tematów i wątków. A przede wszystkim pojawiła się szczerość i otwartość. Trzymając się militarnego wątku rozmowy – pozornie czuły jak czołg mecenas, okazał się być uśpioną, wysoko wrażliwą maszynerią, ukrytą w okopach wielu codziennych masek.

Nasza rozmowa skupiła się na rozwiązaniach – o tym jak to, co przed chwilą wydawało się wadą, teraz brzmiało jak cecha, którą warto w sobie pielęgnować.

Zmierzając do końca tego spotkania, zapytałem:

– Za chwilę się rozstaniemy. Powiedz proszę, z czym wyjdziesz z dzisiejszego spotkania?
– Odpowiem Ci przewrotnie. Wszedłem do Twojego biura jak ciężki i nieprecyzyjny moździerz, a wychodzę lekki jak wyspecjalizowany dron. Widzimy się za tydzień! – Uśmiechnął się, podał rękę i wyszedł swobodnym krokiem.

“Czuły jak czołg”. Nazwę kiedyś tak swoje historie z gabinetu – pomyślałem, uśmiechając się, gdy zamknął za sobą drzwi.

______________

To jest fabularny blog trenerski, a przytoczone historie mogą zawierać elementy prawdziwe, ale nie muszą.

Dodaj komentarz