– Panie Radosławie! – Przywitał mnie uprzejmie przekraczając drzwi mojego biura
– Panie Mecenasie! – Odwzajemnilem entuzjazm, gestem zapraszającym by rozsiadł się wygodnie. – Kawy?
– Jak zawsze.
Pracujemy z Mecenasem od kilku miesięcy. Jak twierdzi, traktuje nasze spotkania jako zderzanie swoich przekonań z kimś obiektywnym. Czy jestem obiektywny? Obiektywnie – nie. Nie zmienia to faktu, że nasze dyskusje to zawsze uczta intelektualna. Wiele się od niego uczę o świecie, który jest mi obcy. I ze wzajemnością, bo moje pytania często wybijają go z tropu i każą spojrzeć na swoją rzeczywistość inaczej. I w ten sposób osiągamy pożądany układ: win-win.
– Wow, wow, wow! Co tu się dziś wydarzyło Panie Mecenasie? – Zapytałem zachowując serdeczny i optymistyczny ton. Jego zachowanie było nietypowe. Na ogół był człowiekiem bardzo oficjalnym, trzymającym ramy fachowca nawet poza obszarem pracy. Był perfekcjonistą. Tworzył wrażenie człowieka czystego, zadbanego i bardzo opanowanego. Dziś rozsiadł się w fotelu niczym amerykański cowboy. “Co tu się zmieniło? – Zapytałem sam siebie.
– Wprowadzam w życie wypracowaną na ostatnim spotkaniu zasadę: “Wśród zaufanych ludzi zachowuj się tak, jak czujesz, a nie jak powinieneś” – odpowiedział z dumą, a potem dodał: “Lubię tu być, więc jeśli nie masz nic przeciwko, rozsiąde się wygodnie, a nie poprawnie.” – a mówiąc to, uśmiechnął się tak szczerze, że pokazał chyba wszystkie swoje śnieżnobiałe zęby.
– I jak się z tym czujesz? Gdy jesteś sobą, w bezpiecznym miejscu?
– Jakby były wakacje w 1994 roku
– Och, jak ja lubię twoje budzące wyobraźnie porównania! Jak tam było?
– Ciepło. Bez pośpiechu. Nad jeziorem. Zabawa od rana do nocy z przerwą na “Aaaaantek! Ooooobiad!”
Wybuchliśmy śmiechem. Jego historie z dzieciństwa pełne były sielanki, swobody i pozytywnych wspomnień.
– To były czasy. – powiedział, wzdychając z lekkim żalem
– Czego brakuje dzisiejszym, by je w przyszłości wspominać równie żarliwie?
– Kiedyś ludzie byli bardziej życzliwi… – a mówiąc to zawiesił swoje spojrzenie w oknie
– Ludzie byli, czy Ty byłeś?
Pomimo swojego nieskalanego wizerunku, niejednokrotnie w swoich rozmowach, Mecenas opowiadał o tym, że nie radzi sobie z ludźmi. Że w pracy potrafi utrzymać wszelkie właściwe do sytuacji pozory, ale wewnątrz, gardzi większością z nich. Frustrowała go ta postawa bo nie chciał taki być. Dlatego ogólnym celem naszych spotkań było polubić ludzi i mieć na nich większą otwartość. Ten proces przypominał bardziej terapię niż mentoring, ale oboje wyraziliśmy na to zgodę.
– Wiesz co mi ostatnio powiedziała sprzątaczka w sądzie? Wychodziłem po ciężkiej rozprawie, a ona do mnie: “Panie Mecenasie, tam są drzwi…” Wyobrażasz sobie? Cóż za bezczelność! Kiedyś za taki zwrot wylatywało się z roboty. To byłoby nie do pomyślenia!
– Antoni, wspominałeś kiedyś, że kiedy wychodzisz po ciężkiej rozprawie na której jesteś skupiony przez kilka godzin to tracisz orientację. Czy nie było przypadkiem tak, że ta kobieta, która zna Cię i obserwuje, nie chciała Ci po prostu pomóc?
Jego milczenie było wymowne.
Punkt dla mnie.
______________
To jest fabularny blog trenerski, a przytoczone historie mogą zawierać elementy prawdziwe, ale nie muszą.