Wykorzystano artykuł z bloga „Przepis na trening” z 2018 roku (obecnie: Work-life-sport balance)
W świecie finansów powstało wiele mądrych książek, których sedno sprawy niejednokrotnie przytoczę poniżej. Jest jednak jedna rzecz, która odróżni rozważania autorów wspomnianych bestsellerów od moich. Tym punktem jest pasja i jej koszty. Pasja, która weszła Ci w krew na tyle, że rezygnacja z niej nie wchodzi w grę. To Twój #lifestyle.
Swego czasu słuchałem sporo podcastów biznesowych, zagłębiając się w tajniki prowadzenia budżetów. Nigdy jednak nie znalazłem odpowiedzi na pytanie: jak mądrze wydawać pieniądze będąc sportowym freakiem.
Badania mówią, że nawet 70% polskiego społeczeństwa zaciąga kredyt, by spłacić inny kredyt. Porażająca statystyka. To trochę tak, jakby próbować wyleczyć hiperkifozę odcinka piersiowego kręgosłupa (tzw. garb) jazdą na rowerze. Dobrze wiemy, że zadziała w zupełnie innym kierunku, pogłębiając tylko problem. Niby oczywista sprawa. Dlaczego zatem wydawanie pieniędzy tak nam nie wychodzi?
Moje doświadczenia dotyczące finansów
Przerobiłem w ostatnich latach różne modele zarabiania pieniędzy, różne sposoby ich wydawania, dysponowania nimi oraz kontrolowania ich. Na pewno nie wszystkie, ale przynajmniej większość. Bywały miesiące, w których nie miałem kompletnie kontroli nad wydatkami, dochody jedynie szacowałem, a strat nie rejestrowałem, jakby ich nie było. Chyba tylko liczenie pieniędzy zawsze wychodziło mi tak bardzo nieprecyzyjnie, choć to najprostsza w świecie matematyka. Gdy żyje się z miesiąca na miesiąc na przysłowiowe „zero“, komfort życia nie jest zbyt wysoki, nie mówiąc o ściganiu się. Z resztą, pewnie nie muszę Ci mówić…
Sześć lat temu postanowiłem coś z tym zrobić i pierwszym krokiem w tym celu była książka Marcin Iwuć – Finanse Bardzo Osobiste. Polecam ten tytuł każdemu! Moim zdaniem to jedna z tych książek, które przeczytać powinien każdy, niczym lekturę obowiązkową.
Największą wartością i spuścizną po książce Iwucia było założenie przeze mnie budżetu domowego, czyli arkusza z dochodami, kosztami i oszczędnościami. Rozpoczęła się walka o zadowolenie rubryki „wynik miesiąca“.
Wiecie dlaczego pieniądze są tak trudnym tematem? Moim zdaniem dlatego, że wymagają cierpliwości. Cierpliwość to: czas, determinacja, cel i realizacja. Co najmniej trzy cechy będące naszymi największymi codziennymi słabościami. Co gorsza, nikt za nas tego nie zrobi, więc jeśli jeszcze nie zacząłeś, dziś jest dobry czas, by to zrobić. I tu również polecę Ci książkę, tym razem autorstwa Michała Zawadki – „Chcę być kimś“.
Powtórzę się z pewnym prostym sloganem: „Wszystko jest kwestią tego, że musi Ci się chcieć“.
Brzmi jak słaby motywacyjny bełkot, ale prościej powiedzieć się tego nie da. I już.
Kolejny rok (był rok 2017) i sezon startowy zweryfikował mnie i pokazał, że prowadzenie budżetu to po pierwsze – konieczność systematyki, a po drugie – umiejętność odmawiania sobie niektórych rzeczy. Szkoda tylko, że zorientowałem się w tym dopiero po sezonie, gdy moja koperta z „funduszem gwarancyjnym“ (rezerwowe 2000 zł na nagłe przypadki i wydarzenia losowe) była kompletnie pusta, a wszelkie inne oszczędności znowu rozpłynęły się w powietrzu. Budżet niby zawsze wychodził na zero, a pieniędzy i tak ubywało. Oszukiwałem sam siebie. Tu stówka, tam stówka, małe kwoty bolą mniej, no nie? Przecież wszyscy z drużyny jadą na ten wyścig… i tamten… i ten.
Musiałem wykonać kolejny rachunek sumienia, tym razem z bardzo mocnym postanowieniem poprawy. Od września 2017 roku bezwzględnie, w sposób do bólu obiektywny i bezlitosny zacząłem prowadzić budżet domowy, co do każdej jednej złotówki. Dlatego dziś (był rok 2018) mogę z czystym sumieniem napisać, że pierwszy raz w życiu skończyłem sezon bez zera na koncie. Nie było łatwo, ale było warto. Dzięki chociażby swojej powściągliwości, ale też skrupulatności mogę w miarę precyzyjnie oszacować, że od początku 2018 roku wydałem na kwestie sportowe około 24 000 zł i nie jest to kwota wyjęta z kapelusza. Składają się na nią: zakupy sprzętowe, zgrupowania, serwisy, masaże i fizjoterapia, ubezpieczenia, paliwo, noclegi, odżywki i suplementy.
Po co o tym piszę?
Chociażby po to, by zwrócić uwagę, że czasami po prostu nie stać nas na to, by bawić się w kolarstwo (i każdy inny sport) na takim poziomie, na jakim byśmy sobie tego życzyli… i wiecie co? Dojrzałem do tego, że to jest OK! Zapytasz: jak to?
Być może, tak jak ja, jesteś podatny na presję społeczeństwa albo (lub przede wszystkim) Twoja sportowa ambicja każe Ci być najlepszym. Najlepszym mimo wszystko. Ale każdy z nas to tylko zwykły amator (choć lepiej brzmi pro-amator), który, nie oszukujmy się – ze sportu nie żyje i żyć nie będzie. Jaki więc sens ma posiadanie roweru, na który nas nie stać lub co gorsza, harowanie na 2 etaty, by go spłacić, a w domu bywać jako gość? Odpuszczać wakacje i wyjazdy rodzinne, by się pościgać z kolegami, jak co tydzień? Czy takie życie naprawdę jest tego warte?
Z naszą pasją jest trochę jak z pracą. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy w wirze obowiązków nawet nie orientują się, że od 5, 10, a czasem nawet i 20-tu lat nie robią w swoim życiu niczego wartego opowiedzenia. Dramat!
Praca, dom, weekend, TV, sen. Praca, dom, weekend, TV, sen. Czasem seks. Wow. Fajnie, jak chociaż z tą samą żoną. A jeszcze tak a propos zawodowców, to zwróćcie uwagę, że każdy z nich, który ma w głowie trochę więcej niż tylko fokus na tym by zameldować się któryśtam na mecie, rozkręca zawczasu biznes, by wychodząc z pro touru mieć coś, co pomoże przetrwać im drugą połowę życia.
Wracając do tematu, teraz już na poważnie. Otwierasz Excela (na końcu artykułu znajdziesz gotowy arkusz), po lewej stronie robisz tabelkę „przychód“, w której wpisujesz co do złotówki, ile w danym miesiącu zarobisz. Po prawej stronie możesz stworzyć np. trzy rubryki:
1) koszty miesięczne stałe, gdzie wpisujesz czynsze, ZUS-y, rachunki, polisy, itd
2) koszty miesięczne zmienne, gdzie znajdzie się np. podatek dochodowy, zaplanowany (lub nie) wyjazd i wszystko to, co w danym miesiącu Cię zaskoczy
3) oszczędności, czyli najrzadziej uzupełniana tabelka, w której, jak Ci się uda, odkładasz coś na potem (np. comiesięczna „rata“ na rzecz ubezpieczenia auta). Tutaj, zwłaszcza zimą, powinno znaleźć się miejsce na pieniądze, które przeznaczysz na późniejsze ściganie.
Mając taki budżet i kontrolę nad nim nie zginiesz w tym brutalnym świecie.
Poświęcając kilka minut tygodniowo zwiększasz swój komfort życia. Szybko możesz sprowadzić się na ziemię i obetrzeć zaślinione wargi, gdy Twój kolega zachęca Cię do jakiegoś spontanicznego, rodzinnego wyjazdu i przy okazji startu… z wysokim wpisowym, z dala od domu i na szosie, której nawet jeszcze nie masz. Po prostu wiesz, że albo sobie na to zapracujesz, albo musisz odpuścić. Proste.
Jedną z rzeczy, z którą trzeba się pogodzić, a co dla mnie osobiście nie było łatwe jest fakt, że nigdy w takiej sytuacji nie możesz pozwolić sobie na przypadkowe wydawanie pieniędzy. Tzn. możesz, ale musisz szybko wprowadzić korekty do budżetu i zacząć kombinować, gdzie będziesz musiał pozwolić sobie na mniej, niż zaplanowałeś. A poza tym, Twój budżet zawsze będzie na zero. To też na początku dziwnie wygląda i trochę deprymuje. W rzeczywistości jesteś jednak bardzo do przodu – pamiętaj o tym!
Jeśli myślisz sobie – „Wariat jakiś! Nie po to zapier@|am tyle w robocie, żeby jeszcze teraz liczyć każdą złotówkę. Nic nie muszę!“. Witaj więc ponownie po stronie tych wcześniej wspomnianych 70%. Tyle, że teraz już nie możesz powiedzieć „nie wiedziałem“.
I co dalej?
Teraz koleżanki i koledzy jest ten moment, w którym odsyłam Was ponownie do Excela i zachęcam do podjęcia wyzwania prowadzenia swojego budżetu. Jeśli czytasz tę książkę zimą. to do kwietnia zostało jeszcze trochę czasu – sporo można w tym okresie zdziałać. Życzę Wam, by najbliższy sezon był pełen rozsądnych decyzji podpartych zabezpieczeniem finansowym i nie ulegania pokusom z najnowszych „bikeboardów“, kiedy wiesz, że jeszcze nie czas na takie zakupy.
Link do przykadowego arkusza z budżetem znajdziesz TUTAJ.
Poniżej znajdziesz także listę książek o tematyce finansowej, które bardzo polecam.
Wykaz książek, które polecam o tematyce finansowej napisane prostym językiem:
„Finansowy ninja“ – Michał Szafrański
„Finanse bardzo osobiste“ – Marcin Iwuć
„Will it fly“ – Pat Flynn
„Chcę być kims!” – Michał Zawadka
Powyższy artykuł wykorzystałem także w swojej książce: „Zasada zdrowia, umiaru i fantazji”
o zbalansowanym podejściu do uprawiania sportów wytrzymałościowych.
Zamów w preorderze do 5.grudnia 2021 ze zniżką -50%!