You are currently viewing List ojca do syna.

List ojca do syna.

– Chwilę po naszej ostatniej rozmowie byłem bardzo przybity – powiedział na przywitaniu.

Gdy go poznałem, kilka miesięcy temu, jego sucha twarz była bardzo zmęczona, pod oczami miał permanentne wory, które były pamiątką ostatnich, ciężko przepracowanych lat. Był zaledwie 41-latkiem, a wyglądał jak “młody starzec”. Jedyne, co trzymało go wizualnie przy jego wieku to dość ekstrawagancki styl ubioru. Określiłbym go jako: casual-smart plus pstrokate dodatki w formie kolorowych skarpetek i dodatków w marynarce. Wierzyłem, że to nie przypadek. Że te kolory symbolizują coś więcej, że są w nich zasoby do lepszej przyszłości.

– Co masz na myśli, mówiąc o przybiciu? – zapytałem zaciekawiony. Choć na pozór nie była to informacja dobra, mnie jednak nieco cieszyła: “o! Wreszcie dał sobie dostęp do emocji! Mamy progres!”. 

Dziś wyglądał nieco inaczej, ewidentnie coś się zmieniło.

Spotykaliśmy się do tej pory kilkukrotnie, a nasze rozmowy były bardzo niekonkretne. Powód? Nie zauważał tego, że jest w swoim własnym życiu nieobecny. Jego celem było poprawić relacje z żoną i dziećmi. Jak sam przyznał: “W domu jestem ojcem, a chciałbym być tatą. (…) Chciałbym aby moje dzieci miały ze mną fajne wspomnienia, a nie tylko to, że po prostu byłem i spełniałem swoje role.” Jednak każde spotkanie było podobne do poprzedniego – opowiadał o swojej pracy i życiu niemal z każdej perspektywy, tylko nie własnej. Zauważyłem to już na pierwszym spotkaniu. 


Człowiek rozwija się na trzech płaszczyznach: poznawczej, emocjonalnej i behawioralnej. W jego przypadku zarówno sposób myślenia jak i odczuwania emocji był do tej pory bardzo płaski, płytki, czasem wręcz na swój sposób nieobecny. Wiedziałem, że będzie to proces długi i szczerze trzymałem za niego kciuki, by w nim wytrwał. Tym bardziej, że nie wiedział i nie mógł wiedzieć, że mam na niego jakikolwiek plan.

– Pamiętasz – zapytał – naszą ostatnią rozmowę o zabawie w Lego z Antkiem i Leosiem? Zapytałeś mnie wtedy: “Co Antek powiedziałby o tacie, bawiącym się z nim w Lego”. Nie pamiętam, co wtedy wybełkotałem, ale to pytanie mocno utkwiło mi w głowie.

– Odpowiedziałeś tak, jak umiałeś, nie uważam aby to był bełkot – spostrzegłem, uśmiechając się i starając się odciągnąć go od negatywnego myślenia na własny temat. – a jak to się ma do Twojego “przybicia”? Czy to ma związek?  

– Tak, ma. Napisałem list. – odpowiedział tajemniczo
– jaki list?
– Do moich synów.
– Naprawdę? Chcesz mi o nim opowiedzieć?
– Chcę Ci go przeczytać.
– Dobrze.

Miałem pewne obawy i nie wiedziałem jak je zwerbalizować. A co jeśli to list pożegnalny? Jak go o to zapytać? Jak teraz poprowadzić rozmowę, jak zareagować? W czasie gdy zaczął rozpakowywać kopertę, zapytałem:

– czy zanim go przeczytasz, możesz mi coś o nim opowiedzieć? Czego spodziewać się w środku?
– No jasne! – mówiąc to, ożywił się nagle, jak nie on, położył list na stoliczek między nami. – Chodzi o to, że przemyślałem sobie nasze ostatnie rozmowy i jak już kiedyś wspominałem, ciężko mi jakoś nazywać myśli, nie umiem ich zebrać. Jestem architektem, nie psychologiem, kiepski ze mnie mówca. Pewnie jeszcze do tego wrócimy w naszych rozmowach… Jeśli chodzi o ten list, w piątkowy wieczór moja żona i dzieci zasnęły wyjątkowo wcześnie. Siedziałem w kuchni sam, oczy miałem jak pięć złotych, nawet naszło mnie szczerze mówiąc by napić się kawy. Pierwszy raz od kilku lat miałem ochotę zrobić coś twórczego, dla siebie. Miałem szczerze dość firmowych problemów, klientów i pracowników.

Na blacie leżał blok w kratkę, kredki i długopisy. Położyłem je przed sobą i zacząłem rysować różne figury. Czułem jednocześnie smutek i radość. To było dziwne.

– Co dawał Ci ten smutek, a co radość? – Wtrąciłem.

– Smutek, ten sam, z którym po części przychodzę do Ciebie wynikał z poczucia bycia niewystarczającym tatą. A radość – bo już nie pamiętam kiedy ostatni raz tworzyłem coś niezdarnie na kartce papieru. To było bardzo fajne!

– Co było dalej?

– No właśnie, dalej. Nie wspominałem o tym wcześniej bo nie było takiej potrzeby ani okazji, ale kiedyś, dawno temu, miałem dziewczynę w Krakowie. Ja mieszkałem we Wrocławiu. To była taka szczeniacka miłość na odległość. Najfajniejsze wspomnienie z tego czasu to listy, które do siebie pisaliśmy. Tak wtedy się ze sobą komunikowaliśmy, mimo, że były już komórki. Trwało to jakieś pół roku, a potem ona przestała pisać, odbierać… i zniknęła.

Od tamtego czasu nie miałem z nią kontaktu, ale listy zachowałem. Naszło mnie wtedy, podczas tego rysowania, by je odszukać. Odezwał się we mnie chyba jakiś romantyk – zaśmiał się na głos, a był to śmiech szczery i spontaniczny. Pierwszy raz go słyszałem.

– Kurcze, ale historia! Co było dalej? – zapytałem ciekawsko

– Treści tych listów nie będę Ci przytaczał, spaliłbym się ze wstydu. Ale obudziły one we mnie ogromną tęsknotę. To było dziwne. Nie tęskniłem za Nią. Tęskniłem za tamtymi czasami, wolnych od tylu zobowiązań i zmartwień. Zatęskniłem trochę za byciem takim sobą, jakim wtedy byłem.

– Czy Ty słyszysz teraz siebie? Widzisz to co ja? Czy siedzi tu ze mną wciąż ten sam facet? – byłem poruszony i podekscytowany, czując i widząc te wszystkie zmiany w jednym człowieku w jednej, krótkiej chwili! Moje słowa były ukrytym komplementem, którego nie mogłem mu nie dać. Zasłużył na to!

– Tak, widzę to… sam się do siebie śmieję. Ale to nie wszystko…
– Zamieniam się w słuch.

W tej chwili schylił się po leżący na stoliczku list i zaczął go ostrożnie odpakowywać.
– Napisałem ten list. Do swoich dzieci. Pisanie wychodzi mi dużo lepiej, niż mówienie. To był klucz, którego szukałem.

– I co jest w tym liście? – teraz zadając to pytanie czułem już spokój
– Przeczytam Ci. Napisałem go do jednego syna, tak, aby żaden z nich, ani Młodszy, ani Starszy, nie czuł się w przyszłości faworyzowany. Zrobiłem kopie i schowałem je w dokumentach rodzinnych z napisem: “Otwórz, kiedy mnie zabraknie lub gdybyśmy kiedykolwiek się od siebie oddalili.

Poprawił się na fotelu, wyprostował okulary, odchrząknął i zaczął czytać:

”Kochany Synu.

Gdy piszę ten list jest wrzesień 2022 roku. Mam 41 lat i czuję, że nie zawsze jestem takim tatą, jakim byś mnie potrzebował. Chcę żebyś wiedział, że nad tym pracuję.

Chcę Ci powiedzieć, że uwielbiam się z Tobą bawić. Że robię wszystko, na tyle na ile potrafię, by dać Ci tyle czasu, ile jestem w stanie dźwignąć. Czasami bywam przeraźliwie zmęczony i nie umiem już tego ukryć. Życie dzisiaj bywa trudne i skomplikowane. Mam nadzieję, że Twoja przyszłość będzie łatwiejsza.

Chcę Cię o coś poprosić. Chcę abyś nigdy nie wątpił w swoją wartość i to, że jesteś wyjątkowy. Nie umiem Ci tego powiedzieć wprost, ale tak właśnie myślę. A czasem nawet, gdy zdobędę się na tę odwagę, Ty jeszcze nie potrafisz tego docenić, zrozumieć ani wykorzystać.

Taka jest właśnie największa niesprawiedliwość tego życia. Dzieci nie potrafią zrozumieć intencji dorosłych, a dorośli nie umieją byc oddanymi przyjaciółmi swoich dzieci. 

Nie mogę obiecać, że nigdy nie popełnię błędu, który sprawi, że się ode mnie odsuniesz. Choć jednocześnie chcę Ci zagwarantować, że zrobię wszystko, tak jak potrafię najlepiej, aby tego uniknąć.

Gdybyś kiedykolwiek miał wątpliwość, czy jesteś dobrym: synem, partnerem, mężem, czy ojcem – JESTEŚ. Nie zapomnij tylko o jednym: proszenie o pomoc to nie wyraz słabości a dojrzałości.

Ucz się na moich błędach i bądź ciekawy świata!

Kocham, przepraszam, dziękuję.

TATA”

A potem wstał, uścisnął mi dłoń i wyszedł, przedwcześnie dziękując za spotkanie:
– na dziś tyle Radek! Idę do domu, mam ochotę na Lego! Wrócę za jakiś czas!


______________

To jest fabularny blog trenerski, a przytoczone historie mogą zawierać elementy prawdziwe, ale nie muszą.

Dodaj komentarz