Dałbym mu 35-36 lat – świeży, pachnący, w szczycie formy. Zadbana broda, bielutkie buty, błękitna, perfekcyjnie wyprasowana koszula i szara marynarka. Zdrowy człowiek. “Fajnie!” – pomyślałem w głębi ducha, gdy tylko go zobaczyłem. Tacy ludzie mi imponują i mnie inspirują.
Rozsiedliśmy się wygodnie w lokalnej kawiarni, a aromat kawy i stojące na około rośliny działały jak dopalacz dla mózgu – zapowiadał się kreatywny poranek!
– Słuchaj, dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas – zaczął kurtuazyjnie
– To ja dziękuje za Twoje zaufanie! Patrzę na Ciebie i szczerze przyznam – nie mogę się doczekać Twojej historii – powiedziałem zgodnie z prawdą i moim wewnętrznym stanem
– To miłe. Ja też bardzo się cieszę, że się zdecydowałem i tu jestem. Czuję, że taka szczera rozmowa może mi pomóc trochę się ukierunkować i poukładać parę spraw.
– Zanim powiesz jakich spraw… odpowiedz proszę na początku coś o sobie. Czym się zajmujesz? – uśmiechnąłem się i przyjąłem postawę skupionego słuchacza.
– Mam 37 lat. Jestem managerem wyższego szczebla w dużej firmie logistycznej. Mam pod sobą prawie 50 osób. W domu: żona, córka, pies – tak sobie żyjemy na co dzień pod Poznaniem – poprawiając się na krześle uśmiechnął się na myśl, o której wiedział tylko on.
– O czym pomyślałeś, kiedy tak się uśmiechnąłeś? – zapytałem od razu, w sumie nie wiem czy potrzebnie, ale miałem wrażenie, że to było na jakiś sposób ważne.
– Naprawdę to zrobiłem? Nie zdawałem sobie sprawy, ciekawe co jeszcze mnie tu dziś zaskoczy – odparł nieco zdezorientowany, po czym postanowił kontynuować tę myśl – gdy wspomniałem o córce i psie, przypomniała mi się śmieszna sytuacja z dzisiejszego poranka. Takie tam, głupoty, ale to nic ważnego z perspektywy naszego spotkania. – dodał i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego wzrok żarzył się od skupienia jak żarówka wisząca ponad nami.
– No dobrze! – powiedziałem sięgając po kawę – Trochę mi się udzielił ten Twój uśmiech i aż nie mogę się doczekać, co będzie dalej – kontynuowałem zaciągając się zapachem aromatycznej, mieszanki ziaren z Etiopii – O czym chcemy dziś porozmawiać? Z jaką nadzieją przychodzisz na spotkanie?
– Chciałbym popracować nad pewnością siebie.
– A to ciekawe. Co masz na myśli, mówiąc o pewności siebie?
– A dlaczego to jest ciekawe?
– Nie odpowiem Ci w tej chwili, ale może do tego dojdziemy w dalszej części rozmowy.
– Intrygujące, ale niech będzie – spojrzał bystrym wzrokiem i jeszcze nie skończył tej myśli, a już odbił piłeczkę wracając do poprzedniego pytania. Ta rozmowa przypominała intelektualne zmagania dwóch detektywów na tropie czegoś ważnego – czym dla mnie jest pewność siebie? Chyba przekonaniem, że dokładnie wiem, co mam w danej chwili robić…
– Kontynuuj tę myśl proszę… opowiedz coś więcej – zachęcałem
– No bo wiesz. Odpowiadam za pracę wielu ludzi. Z analizy targetów wynika, że jestem bardzo skuteczny bo moi ludzie dowożą wszystkie cele z nadwyżką, rok w rok. Ale miałem ostatnio sytuację z jednym pracownikiem, która bardzo dała mi do myślenia. Szczerze mówiąc – a mówiąc to mocno zmarszczył czoło i podrapał się energicznie po czuprynie – poddała pod wątpliwość moją skuteczność i zaczęła bardzo martwić. Ten pierwszy, tak emocjonalny konflikt sprawił, że zacząłem postrzegać siebie nie jako lidera, a wręcz tyrana. Od tego czasu chodzę struty, wyniki mi spadły i widzę, że zespół chodzi jak w jakiejś mantrze. Jest inaczej niż zwykle. Źle się z tym czuję. Przyszedłem do Ciebie to poukładać.
– od czego chciałbyś zacząć?
– a od czego powinienem?
– myślę, że wiesz to lepiej ode mnie – odpowiedziałem z pełnym przekonaniem.
Jednym z najbardziej specyficznych, a jednocześnie satysfakcjonujących momentów mojej pracy jest ta chwila, w której widzę, gdy mój klient tonie we własnych myślach, a na jego twarzy widać, że “nie wie”, że “szuka”. Taki wyraz twarzy miał właśnie Jacek. Czekałem cierpliwie dokąd zaprowadzą go meandry jego myśli i jak postanowi to nazwać. To było kluczowe – by zebrać i nazwać myśli, ustalić najmniejsze możliwe kroki.
Rezultat pojawił się szybko:
– powiedziałem, że przychodzę do Ciebie by popracować nad pewnością siebie, prawda?
– Tak – Grzecznie przytaknąłem
– W sumie… tak sobie teraz pomyślałem, że mi jej nie brakuje. Ja mam jej nadmiar. – mówiąc to, lekko się zarumienił, najwidoczniej się zawstydził.
– Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Co się za nim kryje?
– Rozwiązanie, po które przyszedłem – uśmiechnął się, wracając w pewnym sensie do swojego naturalnego i serdecznego wyrazu twarzy – Bo widzisz… kurde, jakie to proste i niesamowite jednocześnie! Spojrzałem sobie teraz na siebie inaczej, przez tę krótką chwilę i na sytuację, o której Ci wspomniałem. W sumie nawet nie zdążyłem Ci jej opowiedzieć!
– No nie… – uśmiechnąłem się i dałem znak, by kontynuował
– Nie ważne. W dużym skrócie, chodzi o to, że w ostatnich tygodniach mieliśmy w firmie kilka bardzo nerwowych sytuacji. Przyszła recesja i trzeba było podejmować bardzo dosadne kroki by utrzymać cashflow oddziału. Zarządziłem kilka zmian – wprowadzając je w życie bez żadnych większych konsultacji z kimkolwiek. Nigdy tak nie robiłem. Zawsze rozmawiałem najpierw z moimi ludźmi. Ale tym razem zdecydowałem samemu bo już w 2016 mieliśmy podobny kryzys i moje decyzje uratowały tę firmę
– A teraz?
– A teraz… w sumie chyba też.
– To co się zmieniło?
– No właśnie chodzi o to, że nie poświęciłem ludziom wystarczająco dużo czasu by przedstawić im pomysł. Postawiłem ich przed faktem dokonanym. To miało dla nich wiele konsekwencji, często dla nich niekorzystnych.
– Gdy o tym myślisz, co możesz zrobić, by poprawić stan rzeczy?
– I to jest właśnie ta myśl, która zaświeciła mi się w głowie dosłownie minutę temu. Muszę zorganizować spotkanie i wszystkich przeprosić by przede wszystkim poczuć się ze sobą OK. Wytłumaczyć swoje decyzje i wysłuchać, co mają do powiedzenia. Może mają lepsze pomysły od moich, by jeszcze lepiej zaradzić tej całej sytuacji?
– Biłbym takiemu szefowi brawo – przyznałem bez większego namysłu.
Ta rozmowa trwała jeszcze dłuższą chwilę. Jej sens zawarły jednak powyższe słowa. Manager dzisiejszych czasów, Jacek, nazwał to, czego potrzebował. Z tego, co później opowiadał, zespół przyjął jego przeprosiny, a nasze kolejne spotkania skupiały się na pracy nad dalszym kształtowaniem kompetencji liderskich.
Tego dnia kawa smakowała wyjątkowo dobrze. Jacek, dobra robota!
______________
To jest fabularny blog trenerski, a przytoczone historie mogą zawierać elementy prawdziwe, ale nie muszą.