Być może przekłamuje mnie nieco środowisko, które chcąc-nie chcąc współtworzę, zachęcając na swoim blogu do poszukiwania równowagi, ale coraz więcej rozmów z Wami nakręca mnie w przekonaniu, że wiele osób dookoła mnie przepala swoją energię na zbyt duże inwestowanie swoich możliwości w sport, tracąc tym samym w większości pozostałych obszarów życiowych.
Doszliśmy do nieco paradoksalnego momentu, w którym coraz powszechniejsze wśród amatorów staje się wypalenie sportowe. A to potrafi rujnować codzienność nie mniej niż wypalenie zawodowe, czy zawód miłosny.
Poszukując rozwiązań, które mogłyby moim rozmówcom pomóc, natchnęła mnie ostatnio myśl, w związku z którą stworzyłem roboczo-autorskie narzędzie, które zdaje się obrazowo nakreślać problem i motywować do autorefleksji, a nawet determinować do zmian. Nazwałem je roboczo „równoważnią zdrowia, umiaru i fantazji”.
Nazwa może nie porywa, ale koncepcja może się Wam spodobać. Look at this!
Wyobraź sobie, że stoisz na placu zabaw, patrząc na pustą huśtawkę, zwaną równoważnią. Gwoli ścisłości, to takie urządzenie, które gdy usiądziesz na jednym końcu, drugi unosi się do góry, jak waga.
Jedna ze stron równoważni zawsze opiera się bezwiednie na ziemi. Tą część roboczo nazwiemy „ZDROWIE”. Żeby zabawa była możliwa, potrzebny jest ktoś z drugiej strony. Po drugiej stronie sadzamy „FANTAZJĘ”.
Jaka jest nasza rola podczas tej zabawy? My stoimy na środku, kontrolując przebieg gry.
Środek huśtawki nazwijmy „UMIAR”.
I tak mamy huśtawkę, równoważnie, która tworzy nam alegorię: ZDROWIA, UMIARU i FANTAZJI.
Od ZDROWIA wszystko się zaczyna, jest podstawą motywacji i wstępem do zabawy. Z powodu zdrowia zaczynamy uprawiać sport – by je odzyskać, naprawić lub nabyć. Zdrowie jest podstawową potrzebą i jednocześnie motywacją wewnętrzną, które sprawia, że jesteśmy w stanie zainwestować w nie energię, której często mamy i tak spory deficyt.
Gdy huśtawka odrywa się od ziemi, oznacza, że pojawia się FANTAZJA. Fantazja to wszystkie bodźce zewnętrzne, które popychają do dalszego inwestowania energii już nie w zdrowie, a sport. Gdy czynników zewnętrznych jest więcej niż wewnętrznych, szala huśtawki mocno przechyla się ze strony zdrowia na stronę fantazji. Bywa, że przypomina to zabawę niezbyt okrzesanego pięciotolatka z siedzącym po drugiej stronie, półtorarocznym chucherkiem. <Można się teraz wzdrygnąć, to dobry objaw opiekuńczy>
My jesteśmy na środku, jesteśmy UMIAREM. Jesteśmy jak rodzic czuwający nad zabawą wspomnianej wyżej dwójki. Wiemy, że fajna zabawa to nie tylko miarowe ruchy huśtawki i że szybsze i spontaniczne tempo też jest wskazane by pojawił się śmiech i beztroska. Naszym celem jest zadbanie o bezpieczeństwo i dobrą zabawę jednocześnie.
Odchodząc od wizji rodzica i dzieci, opieka nad naszą huśtawką zdrowia i fantazji to samokontrola. Samokontrola jest kolejną inwestycją, której często nie wliczamy w rachunek naszego sportu. Z resztą, znam wiele przykładów z obszarów życia i pracy, w której zapomina się o tym „drobnym” szczególe.
Która strona Twojej huśtawki jest dziś wyraźnie cięższa? W jakim obszarze? Jak to zmienić? Czego Ci brakuje? Odpowiedzi zachowaj dla siebie, świat nie potrzebuje ich upublicznienia.
Możesz skomentować ten wpis lub przekazać go swoim znajomym za co z góry dziękuję.